Tez dzień minął tak szybko, że prawie go nie pamiętam. Wiem, że to dziwne, ale tak jest. Dzisiejszy bilans mnie satysfakcjonuje. Jeszcze będę dziś sprzątać. Coś czuję, ze pierwszy trening po długiej przerwie zrobię dopiero w tą sobotę. Udało mi się namówić moją babcie na zakupy. Powiedziała, że kupi mi jedną rzecz, a ja tez mam troszkę pieniążków zachomikowanych. Jestem pewna, że kupię sobie coś ślicznego, pastelowego, totalnie vintage. Już się nie mogę doczekać jutra. W szkole mamy teraz troszkę luzu i można zrzucić z tonu. No i przychodzi do mnie koleżanka na noc. Jutro własnie jest ten dzień, o którym Wam już mówiłam tydzień temu, jak nie wcześniej.
Nie mam co za wiele pisać, bo nic nie pamiętam. Mówię całkiem poważnie. To śmieszne. Czuję się , jakby dzisiejszego dnia nie było. Tylko jego ostatnie cztery godziny.
Może jeszcze co do komentarzy spod poprzedniego posta. Ja sama nie sądzę, żebym cokolwiek miała wspólnego z azjatką, po prostu kilku osobom się taki pomysł nawinął na myśl. W sumie to nawet się cieszę, bo kocham tego typu rysy twarzy. Tyle ze mnie z azjatki, co z Azjatyckiego Cukru. Jesteśmy do siebie trochę podobne. Wszyscy sądzą, że coś w tym, jest, ale tak jak ona sama wspominała w jednym ze w swoich filmików, pewnie ludzie sądzą tak tylko dla tego, że taka jest tematyka jej bloga.
Bilans:
- twaróg chudy z dżemem (54 kcal)
- pół grejpfruta, jabłko i pomarańcza (210 kcal)
- wasa z almette (68 kcal)
- trochę gotowanej marchwi (24 kcal)
- zupa ogórkowa (250 kcal)
Razem: 606 kcal
Uhh.. Treningu już nie robiłam od niedzieli. Troszkę dziwnie się z tym czuję. Jestem uzależniona od ćwiczeń. Od soboty definitywnie wracam do mojej kochanej rutyny. Tymczasem dziś był wf i graliśmy w koszykówkę. Zapewne straciłam te 200-300 kalorii. Przynajmniej tyle dobrego.
Nie jest tak źle w moim życiu. Ani w szkole, ani w domu. W zasadzie to czuję się dobrze. Ale tęsknię w duchu do wakacji. Poprzednich wakacji, ale wyczekuję też na tegoroczne. Bo wiem, że to, co działo się pół roku temu, powtórzy się i w tego lata. I znów Go spotkam. Przytulę się do Niego i przypomnę sobie jego zapach. Tak dawno się nie widzieliśmy. Jestem ciekawa czy On pamięta jeszcze o mnie w ten sposób. Nadzieja bywa złudna. Boje się jej, bo to przez nią tyle wycierpiałam, a mogłam sobie oszczędzić bólu. Ale to już przeszłość. Nie chcę do tego wracać. Nadzieja to nieodłączny element mojego istnienia, który utrzymuje mnie przy życiu, żeby potem pogrzebać mnie z błotem i złamać serce.
Jak spędzacie walentynki? Macie jeszcze jakieś pomysły na małokaloryczne przekąski nie licząc surowych owoców i warzyw?
Ładny bilansik, ale fajnie, że tęsknisz za ćwiczeniami i, że są dla ciebie tak bardzo ważne.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ;*
ach, ja też kiedyś kochałam się w vintage.. lecz kolorystycznie to górowały u mnie brązy, beże, bordo, oliwka.. ale zamieniłam to wszystko na czerń, biel i denim
OdpowiedzUsuńbilans bardzo ładny
co do walentynek, to sama jeszcze nic nie wiem. ale mam ochotę przeleżeć je w samotności.
Buźka i trzymam kciuki za wznowienie ćwiczeń :*
Owocnych zakupów życzę:)
OdpowiedzUsuńJa też o końcu wracam do swojej rutyny. Steskniłam się za moim nudnym, prawie poukładanym życiem.
Przekąski? Jogurt ze świeżymi owocami, domowe żelki, sorbet.
Moje walentynki spędze najpierw przed telewizorem, później ogarnę szafę, zrobię obiad, poćwiczę z myślą o moim przyszłym mężczyźnie. No zobaczy się:) w sumie dzień jak codzień tylko wszędzie napadną na nas z serduszkami, miłością i tak dalej. A miłość powinno okazywać się nie tylko tego jednego dnia czyż nie?
Wielki całus z okazji jutrzejszego 'święta' :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO kurczę, Ty też uwielbiasz styl vintage! To fantastycznie, według mnie jest cudowny. Te kwiaty, staromodne wzory, pastelowe kolory. Aww :3 żeby Ci się zakupy udały.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o przekąski to może frytki z piekarnika? Mają mało kalorii no i... są smaczne :P do tego jakiś ostry sos, żeby przyśpieszyć metabolizm i heja. Przekąska jak się patrzy :D
Poza tym może płatki owsiane? W ogóle owsianka także jest dobra dla metabolizmu, sooo :)
A bilans smaczny i zdrowy.
Fajnie, że interesujesz się Azją. Widzę, że podzielamy wiele poglądów :)
Będę tu często wpadać, kochanie! Trzymaj się ~