Pojechałyśmy do dwóch wielkich galerii, kilka godzin chodziłyśmy po sklepach, wstąpiłyśmy do Starbucksa i Grycana. Miałam wrażenie, że mój dobry nastrój udziela się całemu światu. Byłam szczęśliwa. Słońce do mnie wróciło. Mam nadzieję, że zostanie ze mną na dłużej. Było mi bez niego tak ciężko.
Pod koniec naszego spotkania wydarzyła się kolejna miła rzecz, która poprawiła mi humor jeszcze bardziej. Zaczęłyśmy rozmawiać o odchudzaniu. Nasza dieta wygląda bardzo podobnie. Wymieniałyśmy się radami, opowiadałyśmy o doświadczeniach. Kupiłyśmy nawet sobie na spółkę herbatkę o działaniu wspomagającym odchudzanie. Postanowiłam, że ona będzie pierwszą osobą, której powiem o moim blogu. I powiedziałam jej (pewnie teraz to czytasz, Julia. Wiedz, że jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam się z Tobą tym podzielić, bo jest mi samej cholernie ciężko). Umówiłyśmy się nawet, że kiedy nadejdzie wiosna, pójdziemy razem na siłownię i pójdziemy pobiegać niedaleko domu nad stawem. Nareszcie znalazłam kogoś, kto mnie zrozumie. Nawet nie wiecie jak się cieszę z dzisiejszego dnia.
Bilans:
- pół pomidora (13 kcal)
- dwie małe kromki chleba białego (120 kcal)
- dwa plasterki szynki (60 kcal)
- pomarańcza (90 kcal)
- pół dużej Vanilla Latte (150 kcal)
- gałka lodów piernikowych (100 kcal)
- zupa grzybowa (150 kcal)
Razem: 683 kcal
Teoretycznie powinnam mieć dziś dzień wolny od ćwiczeń, ale wczoraj jednak nie zrobiłam treningu, bo nim się obejrzałam była północ. Nie mogłam się jakoś do nich zebrać. Dlatego zamiast dzisiejszego rest-day muszę nadrobić wczorajszy trening.
Jestem szczęśliwa, że zjadłam te lody. Były pyszne, nie mają wcale tak dużo kalorii i poprawiły mi nastrój. Dlatego nie zaliczam ich do słodyczy.
Dziś rano miałam problem ze śniadaniem. Babcia powoli zaczyna się mnie czepiać o jedzenie. Czuję, ze nadchodzą ciężkie czasy. Babcia zrobiła mi śniadanie i położyła mi na chleb cztery plasterki szynki (cztery plasterki?!). Zdjęłam je i położyła mną talerzu. No i od razu wielki bulwers 'Masz to zjeść! Obiecuję ci, że jak tego nie zjesz, to nie wyjdziesz z domu!'. Nie wiedziałam, że będę musiała się posunąć do tak drastycznej metody; kiedy babcia się odwróciła, schowałam dwa plasterki szynki do rękawów. Udało mi się przez to przebrnąć i uniknęłam dodatkowych 60 kalorii. Schowałam tą szynkę z powrotem do lodówki.
Jutro na śniadanie mam zamiar zjeść pół grejpfruta (ze słodzikiem, bo nie dam rady wziąć go do ust) i coś do tego. Czeka mnie ważenie. Trzymajcie za mnie kciuki, już się boję. Za chwilę zaparzę sobie senes i tą herbatkę, którą dziś kupiłam. Przecież nie proszę o tak wiele. Tylko kilogram. Chociaż kilogram, proszę.
Tak miło czyta się post napisany przez szczęśliwą osobę:)
OdpowiedzUsuńOby ten cudowny nastrój utrzymywał się jak najdłużej! <3
http://fitmiracle.blogspot.com/2013/10/moj-treningowy-dziennik.html?m=1
OdpowiedzUsuńWłaśnie z tego bloga ściągnełam pomysł z notesem ;)
Cieszę się, że masz taki dobry humor, oby ci został na długo, bo miło czyta się takie posty. Bilans masz ładny i masz rację co do tych lodów, mała gałka, a ile przynosi radości. Trochę przeraża mnie twoja babcia 4 plasterki szynki !? Ja wiem, że wszystkie babcie tuczą wnuki i każą im jeść nie normalne ilości jedzenia, ale to już jest odpychające, chociaż twoja babcia robiła to z miłości do ciebie, więc nie powinnaś jej mieć tego za złe.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ;*
Dobrze, że masz z kim porozmawiać w realu. Wsparcie zawsze jest potrzebne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Julie. Ja nie jestem w stanie nikomu powiedzieć CAŁEJ prawdy. Ze sie odchudzam wiekszosc wie ale o wszystkim innym...nikt poza czytelnikami bloga.
OdpowiedzUsuńUwielbiam lody. A w takim towarzystwie musiały byc jeszcze wspanialsze ;) Grycan <3
Po co Ci ten senes? Przeciez zjadlas tak malenko. Zabijasz jelita :(
Ps. Chyba dzis ogolnie jakis dobry dzien i wiosne czuc <3
UsuńSuper, że masz taką koleżankę i teraz nie musisz być sama z tą dietą ;)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się jakoś i unikaj babci
Powodzenia <3