Wczoraj w końcu zrobiłam trening i dziś mogłam troszkę spuścić z tonu. Jutro zaczynam drugi tydzień T25.
Odkryłam też, że senes to bardzo dobra rzecz, ale nie mogę sobie pozwalać na zbyt częste jego używanie. W końcu uzależnienie się od tego ziółka nie jest moim celem.
Ferie się tak szybko skończyły. Masakra... Teraz cztery miesiące trzeba zaciskać zęby i dawać z siebie wszystko w szkole. Nie powiem, żeby mi to szczególnie ułatwiało dietę, ale przynajmniej nie będę tak często myśleć o jedzeniu, kiedy będę siedzieć w ławce słuchając co ma do powiedzenia nauczyciel.
Może wracając do tematu bloga, powiem Wam, że jestem szczęśliwa. Schudłam kolejny kilogram. Waga pokazała dzisiaj rano 57,7. Oznacza to, że po miesiącu osiągnęłam swój pierwszy cel. W sumie straciłam 2,8 kg. Prawie trzy. Miałam ukrytą nadzieję, że po miesiącu będą to te cztery kilogramy, ale wiem, że muszę być cierpliwa, żeby były to trwałe efekty.
Spisałam też wszystkie pomiary:
~ szyja: 30 cm
~ ramię: 26 cm
~ nadgarstek: 16 cm
~ biust: 83 cm
~ pod biustem: 74 cm
~ talia: 64,4 cm
~ biodra: 86,5 cm
~ udo: 52 cm
~ przed kolanem: 37,5 cm
~ łydka: 35,5 cm
Wiem, że troszkę tego dużo i zwykle podaje się tylko biust, talię i biodra, ale ja chcę dokładnie monitorować co się zmieniło. Ogólnie w planach mam zmniejszenie moich wymiarów w talii o 3,5 cm i w biodrach o 1,5 cm. Reszta jak pójdzie, tak pójdzie. Mam nadzieję, że zrzucę też troszkę z ud i ramion.
Podsumowanie miesiąca (wagowo):
60,5 kg (06.01.14)
59,2 kg (13.01.14)
58,4 kg (19.0114)
58,4 kg (26.01.14)
57,7 kg (31.01.14) {Cel I osiągnięty!}
Razem: -2,8 kg.
Dodam jeszcze, że jakimś cudem pomiędzy 19-26.01.14 urosłam dwa centymetry! Czy to w ogóle możliwe? Przez cały rok mój wzrost zmienił się zaledwie o centymetr a tu nagle taka zmiana.Jakby nie patrzeć mogę być z siebie dumna, bo widzę różnicę w swoim ciele. c:
Jeszcze tak na koniec dzisiejszy bilans.
Bilans:
- kasza manna z jabłkiem (285 kcal)
- kawałek duszonej piersi z kurczaka (129 kcal)
- mały ziemniak (30 kcal)
- gotowana marchewka (30 kcal)
- pierniczek (100 kcal)
- pomarańcza (90 kcal)
Razem: 664 kcal
No, i nie jest tak źle. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że nie mogę codziennie jeść takich rzeczy jak chociażby ten pierniczek. Ale ciężko uniknąć mojej babci, która cały czas mnie kusi, a nawet wciska na siłę te wszystkie pyszności; ,,Zjedz! Przecież nie musisz się tak katować! Powinnaś mieć jakąś przyjemność z życia!". Większości z nich udaje mi się uniknąć. Wiem, że obżerająca się rodzinka to żadna wymówka, ale jak jest z taką pokusą na co dzień to ciężko się żyje.
Swoją drogą, wybaczcie mi, że moje posty są zawsze takie długie. Za każdym razem, kiedy się zabieram za to, zastanawiam się czy w ogóle komuś będzie się chciało przeczytać moje wypociny. Jestem specjalistką w pisaniu o niczym. Własnie - o niczym. Bo nigdy nie mogę znaleźć jakiegoś racjonalnego pomysłu na ciekawą książkę. Mojej weny twórczej starcza mi zaledwie na jeden rozdział.
Dziękuję Wam, że jesteście.