poniedziałek, 27 stycznia 2014

I believe I can fly ~

Dobra passa póki co trwa. Nic nie zakłóca mojej diety. Mam nadzieję, że to się nie zmieni, nawet w czasie trwania miesiączki. Pożyczyłam od mojej mamy miarkę krawiecką, więc jak tylko skończy się okres, biorę się za sprawdzanie pomiarów. Co prawda pierwsze, ale będę sprawdzała potencjalne ubytki regularnie, co miesiąc.

Bilans:

- kromka chleba białego (80 kcal)
- trochę twarożku z łyżką miodu (120 kcal)
- miska rosołu (200 kcal)
- kawałek pomelo i kawałek jabłka (96 kcal)
- dwa ciasteczka imbirowe (38 kcal)
Razem: 534 kcal

Ćwiczenia: T25; Total Body Circuit (-400 kcal), dwie godziny w aquaparku (-400 kcal). Razem; -800 kcal. Ostateczny wynik bilansu: 534 - 800 =  -266 kcal.
Mama mi cały czas powtarza, że nie powinno się kalorii liczyć w taki sposób, i że od tych zjedzonych nie odejmuje się tych straconych. Dlatego postanowiłam jej posłuchać i trzymać się w indeksie kalorycznym. Nie wiem czy to prawda i wolę sobie cały czas odejmować te kalorie, ale 'przezorny zawsze ubezpieczony', czyż nie?

Dziś trzeci dzień mojego nowego treningu. Nie mogłam znaleźć czegoś idealnego dla siebie, a to jest po prostu genialne. Zaspokaja moje zapotrzebowanie na zużycie energii w stopniu doskonałym. Nie za dużo, nie za mało. Trwa dwa razy mniej niż poprzednie ćwiczenia. Ból w mięśniach jest umiarkowany na tyle, że nie muszę się martwić o przybycie niepożądanej tkanki mięśniowej. Nareszcie znalazłam coś dla siebie. Wcześniejsze ćwiczenia były albo za mało intensywne, albo za długie i za ciężkie. A tu taka niespodzianka. Dokładniej mówiąc; T25 to seria treningów. Każdy z nich trwa równe 25 minut. Stąd nazwa workoutu. Jeden trening na każdy dzień tygodnia, weekendy są wolne. Cała faza trwa miesiąc.
Wcześniej robiłam Insanity, który trwał dwa miesiące, robiło się jeden trening sześć razy w tygodniu, każdy trwał 45 minut. Jeśli czytałyście moje wcześniejsze posty, to wiecie, że nigdy nie zaczęłam drugiego miesiąca., mimo wielu długich prób. Było mi i tak bardzo ciężko codziennie ćwiczyć, zwłaszcza, że już i tak zasypiałam przypadkowo na kanapie, od razu po powrocie do domu.

Podaję Wam link, jeśli chcecie znaleźć coś dla siebie:
Ćwiczenia są do pobrania w postaci torrentu na Wasz komputer gdzieś w internecie. Musicie tylko poszukać. Niektóre Challenge Packs są łatwiejsze inne trudniejsze. Ja preferuję te drugie, ale musiałam się opamiętać, bo na dłuższą metę nie daję rady, a poza tym, o co najbardziej się boję i o czym już wcześniej mówiłam; nie chcę mieć barów jak kopary.
To dzisiaj na tyle. Dziękuję Wam za wsparcie. To dla mnie bardzo ważne. 3majcie się chudo.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz