wtorek, 28 stycznia 2014

Umysłowe przepychanki; 1:0 dla mnie

Dzisiaj miałam głód miesiączkowy. Udało mi się uniknąć jedzenia, przynajmniej w większości. Było to tylko dodatkowe 150 kalorii. Jestem zadowolona, że udało mi się to wytrzymać. W każdym razie w bilansie się i tak zmieściłam. Nie chcę sobie stawiać ścisłych wartości codziennych indeksów kalorycznych, ponieważ wiem, że to nie ma sensu, dlatego postawiłam sobie "plastyczną" granicę. Mój bilans musi się wahać pomiędzy 500, a 900 kcal, no chyba, że będzie ich jeszcze mniej, to nawet i lepiej.

Bilans:

- dwie kromki chleba białego z dżemem i szynką i pomidorem (217 kcal)
- dwie pałki z kurczaka bez skóry (190 kcal)
- jabłko i pomarańcz (160 kcal)
- pół pomidora (13 kcal)
- pół małego ziemniaka (40 kcal)
- trochę kapusty kiszonej (11 kcal)
- dwie krówki i ciastko imbirowe (97 kcal)
Razem: 728 kcal

Nie miejcie mi tego za złe. W te dni muszę zjeść coś słodkiego, takiego jak krówki, bo chyba bym oszalała, Gdybym sobie odmówiła konkretnej porcji glukozy, posypała by się lawina niepowodzeń. Skończyłoby się na 2000 kcal, zamiast na 700. Niektórym z Was moja górna granica może wydawać się wysoka, ale jak dla mnie jest idealna. Tak na prawdę nie jestem z Wami aż tak długo i sama się dziwię, że nadal sobie daję radę. Dlatego wolę obniżać swoje granice powoli. To zapobiegnie efektowi jojo, napadom głodu i szoku dla mojego organizmu.
Swoją drogą, zauważyłam wczoraj wieczorem, że kiedy obejmuję swój nadgarstek dwoma palcami, to pomiędzy nimi jest wolna przestrzeń, której wcześniej nie było. To dobrze wróży.
Dziś mam rest-day w moim kalendarzu ćwiczeń. W ciągu całego tygodnia są dwa i zależnie od tego, czy będę na siłach, w razie potrzeby będę go przesuwać o jeden lub dwa dni. Dziś nic by z ćwiczeń nie wyszło, czuję się jak sflaczały jaskiniowiec. Na dodatek ni z tond, ni zowąd co jakiś czas czuję się jakby mi ktoś w głowę młotem walił, albo wiercił w brzuchu. Ale z resztą zawsze tak jest, więc bez obaw, przejdzie mi za dwa dni. Tymczasem będę się siłować sama ze sobą, żeby nie sięgać po jedzenie zbyt często. To będzie najtrudniejsze kilka dni w całym miesiącu. Trzymajcie za mnie kciuki.


Do wakacji pozostało równe 150 dni. Pamiętajcie, że bikini czeka.

1 komentarz:

  1. No i fajnie, że nie przechodzisz pd razu, ze 2000 na 400 kcal :) Na pewno lepiej Ci to zrobi! Super motywacja na końcu :D "bikini czeka!" <3 Powodzenia, tak trzymaj :*

    OdpowiedzUsuń