Moja rodzina zauważyła różnicę. Ja osobiście nie widzę jeszcze efektów (nie licząc ubytku paru kilogramów), ale głęboko wierzę, że za miesiąc, może dwa, uda mi się spojrzeć w lustro i pomyśleć 'Schudłam. O mój Boże, ale się cieszę. Nareszcie.' I już nie mogę się tego doczekać dlatego idę w zaparte. Mój dzisiejszy bilans wydaje się jeszcze lepszy niż wczoraj.
Bilans:
- dwie kromki chleba pełnoziarnistego (140 kcal)
- plasterek szynki (40 kcal)
- kawałek kaczki (bez skóry) z pieczonymi jabłkami (ok. 250 kcal)
- mały kawałek ciasta kakaowego z bananami i garść płatków (ok. 100 kcal)
Razem: 544 kcal
Chyba odkryłam błąd, jaki dotychczas robiłam, tak swoją drogą. Piłam za mało wody. Dziś wypiłam dużo więcej niż zazwyczaj i dużo dużo łatwiej było mi odmówić sobie jedzenia. Co do tego ciasta, to tak w zasadzie jakby go nie było, bo wyskubałam z niego same pieczone banany. Tak, wiem - mam okropne zwyczaje, bo nawet nie nałożyłam na talerzyk tylko żywcem z blachy.
Jeśli chodzi o ćwiczenia; T25; Speed 1.O (-400), pięć minut na rowerku stacjonarnym (-53 kcal). No cóż, te pięć minut to troszkę żałosne, no ale jak dla mnie, to i tak się liczy. Zwłaszcza, że pewnie jeszcze dziś pojeżdżę. Jakby nie patrzeć dziś wcześniej wstawiam bilans.
Mogłoby być codziennie, tak jak było dzisiaj. Albo nawet jeszcze lepiej. Mam dużą motywację, bo moja ukochana ciocia wychodzi za mąż na początku czerwca. Misja 'Zaskocz ich wszystkich' rozpoczęta. Nie mam zamiaru zawieść. Mam w sobie tyle pozytywnej energii, że będę motywować wszystkich, którzy czytają mojego bloga. Mam nadzieję, że moja motywacja i ambicje Wam się udzielą.
Chudnijcie zdrowo, Motylki.
Ładnie się trzymasz, pięknie sobie radzisz. Idz tak dalej, a dojdziesz naprawdę daleko :)
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Ci tak świetnie idzie :D Trzymaj tak dalej, a na weselu wszyscy będą na Ciebie patrzeć z podziwem :*
OdpowiedzUsuń