poniedziałek, 10 lutego 2014

Gorzki smak zakazanego

Najgorszy dzień tygodnia mam już za sobą. Właśnie dzisiaj skumulowane były wszystkie sprawdziany bieżącego tygodnia. Na szczęście już wszystko za mną i mogę się zrelaksować, kiedy wracam do domu.
Pojutrze zdjęcia klasowe. Mama wyprostowała mi włosy. Specjalnie poprosiłam ją o to wcześniej, żebym w razie problemów mogła jeszcze coś zmienić. W każdym razie wyszło cudnie. Teraz tylko na dwa dni muszę zrezygnować z ćwiczeń. To znaczy dzisiaj i jutro. Nie chcę, żeby mi się włosy zaczęły za wcześnie przetłuszczać. Głupie zdjęcie. Musze się do niego tak poświęcać. Ale przynajmniej będę normalnie wyglądać.
Oczywiście u mamy czekała mnie niespodzianka. Na szczęście dowiedziałam się o niej trochę wcześniej i mogłam zaplanować sobie jeszcze raz bilans. Mam na myśli pizzę. Zjadłam dwa kawałki. Nie żałuję jakoś szczególnie tego, że ją skosztowałam, bo wiem, że zasłużyłam na małą odskocznię od diety. Co rzecz jasna nie zmienia faktu, że było to przestępstwo jednorazowe (nie licząc walentynek, ale to już inna sprawa). Pierwszy raz od dwóch miesięcy zjadłam ser. Jakoś nie brakowało mi go aż tak bardzo. Z dumą mogę także stwierdzić, że udało mi się odzwyczaić od chleba. I tego białego i ciemnego, chociaż ten drugi czasem jem. To samo tyczy się ziemniaków oraz makaronu (chociaż z tym drugim czasem bywają pewne problemy).
Na jutro już układam sobie szczegółowo bilans, żeby zrekompensować dzisiejszą pizzę.

Bilans:

- twaróg z dżemem (95 kcal)
- pół grejpfruta (50 kcal)
- jabłko i pomarańcza (160 kcal)
- wasa z almette (68 kcal)
- zupa z dyni (100 kcal)
- dwa kawałki pizzy (400 kcal)
Razem: 873 kcal

Ta pizza teraz wydaje mi się taka dołująca. Zwłaszcza, że przez dwa dni nie będę ćwiczyć. Nie chcę zaprzepaścić ostatniego ważenia głupią pizzą. Mam nadzieję, że wszystko będzie okej. Póki co, oszczędzam siły na piątek, który będzie dla mnie wielkim wyzwaniem i próbą (dzień przed ważeniem). Trzymajcie za mnie kciuki.



4 komentarze:

  1. Zawsze można pospacerować i troszkę kalorii zawsze się spali :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj musisz wygladac naprawdę ślicznie w prostych włoskach:)
    Pizza to moje przekleństwo. Taka domowa dość często pojawia się w moim domu.

    OdpowiedzUsuń
  3. zgadzam się, że czasami mała odskocznia się przydaje i raz na jakiś czas można sobie pozwolić.
    zupa z dyni! bardzo lubiłam jak mój Tata mi robił takową zupę krem :)
    Trzymam kciuki za ważenie, na pewno będziesz bliżej do wymarzonego celu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No jasne że zasłużyłaś! Niektórzy jedzą pizze codziennie, a Ty raz sobie nie możesz pozwolić :)
    Bilans i tak piękny, a ćwiczenia nadrobisz. Ja za pizzą nie przepadam więc mnie nawet nie częstują :) Trzymaj się! :*

    OdpowiedzUsuń