sobota, 15 lutego 2014

Szaleństwo ostatniej nocy

Nietypowo zamieszczam posta rano. Miałam napisać wczoraj, ale zupełnie o tym zapomniałam i dopiero o drugiej nad ranem mi się przypomniało, że po raz pierwszy od kilku tygodni nie zamieściłam posta wieczorem. Ale i tak, jakby tego nie ująć, wczorajszy dzień był wyrwany z rzeczywistości. Mojej rzeczywistości. Zero liczenia kalorii, totalna samowolka. Żryj co chcesz, rób co chcesz. Na oko zjadłam około 2000 kalorii, z czego ponad połowa to słodycze. Przeżyłam genialne dwanaście godzin w innym świecie. W nocy wypiłam szklankę senesu z herbatą grejpfrutową i było dobrze. Rano czułam się lepiej. Wzięłam ostatnio kostkę czekolady i zaczęłam powoli powracać do starego życia. Dzisiejszy dzień jest dniem stabilizacyjnym. Od jutra kolejna część mojego 'wyzwania' ze słodyczami. Albo raczej ich brakiem. Wczorajszego dnia i dzisiejszego nawet nie zaliczam, bo zjadłam to wszystko celowo. Przynajmniej moje zapotrzebowanie na cukier mam zaspokojone na najbliższy miesiąc.
Postanowiłam, że nie będę się jutro ważyć. Boję się. Wolę to przełożyć na jakiś dzień tygodnia, albo w ogóle zważyć się w przyszłą niedziele. I coś czuję, że chyba tak zrobię. Ten tydzień był mocno średni. Mało ćwiczeń, średnie bilanse. I jeszcze wczoraj. Nie żebym miała wyrzuty sumienia, ale martwię się o efekty. Wole nadrobić ten tydzień i dopiero zobaczyć co się dzieje.

Swoją drogą, lubicie Harrego Pottera? Ja tą serię lubiłam od zawsze, mimo, że średnio ją znałam i przeczytałam tylko pierwszą część. Pierwsze dwie części znałam mniej więcej wcześniej, trzecią też. Czwarta wyryła mi się w pamięci, jest moją ulubioną. Dlatego zaczęłyśmy wczoraj od piątej, żeby nie tracić czasu. W rezultacie obejrzałyśmy i tak tylko dwie i dziś rano zaczęłyśmy Insygnie. Chciałabym, żeby Ron w końcu był z Hermioną. Ale i tak moja ulubiona i najbardziej nierealna para to Luna i Draco (albo Hermiona). Jeju, wybaczcie mi, że Wam przynudzam takimi głupotami, ale po prostu musiałam.

Kurczę, trochę było mi szkoda tego tygodnia, ale trudno. Czas i tak zleci, a efekty będą. Dlatego biorę się za siebie już od dziś. Będę ciężko pracować na moją wymarzoną sylwetkę. Do kwietnia na pewno dam radę. Nie zaprzepaszczę tego, co już osiągnęłam. Dążę do spełnienia mojego drugiego na liście celu.
Tak bardzo się cieszę, że mogłam przeżyć wczorajszy dzień. Nie ze względu na jedzenie, które zjadłam oczywiście. Tyle miłych wspomnień. Już dawno tak nie szalałam w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Pokazałabym Wam zdjęcia i filmiki, ale nie wiem czy to dobry pomysł.
Jak Wam Walentynki minęły?



4 komentarze:

  1. Masz rację bierzemy się za siebie:D Mój tydzień też był mocno średni. Ale nikt mnie nie popędza, mam jeszcze trochę czasu.
    Harrego nigdy nie czytałam. Kilka części oglądałam, lubię:) Ale znaleźć teraz czas na dobrą książkę bardzo trudno. Ale już niedługo:)
    Trzymaj się. Mimo, że wczorajszy dzień nie bł zdrowy to człowiek uczy się na błędach. Oby jak najmniej rzucania się na słodycze. Takie to małe, a jakie paskudne no :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Kuuuurczę, lubisz Harry'ego! <3
    Jak genialnie, to moja ulubiona seria ponad wszystko. Przeczytałam i obejrzałam wszystko, bardzo żałuję że nie ma nic więcej. Ja też najbardziej lubię "Czarę Ognia", poza tym także "Więzień Azkabanu" mi się podoba. A jeśli chodzi o pairing do shippuję Draco x Hermiona. Nawet pisałam fanficka o nich :3

    Dobra, się rozpisałam.
    Cieszę się, że nie jesteś na siebie zła i że się nie obwiniasz tak bardzo :) pozytywne nastawienie to podstawa, tak samo jak motywacja.

    Trzymaj się kochana ~

    OdpowiedzUsuń
  3. nie przepadam za Potterem, moja młodsza siostra kocha, generalnie takie właśnie książki lubi.
    chociaż kiedyś zrobiłyśmy sobie maraton z Potterem i dało radę oglądać, także sama nie wiem, może ku odmóżdżeniu tymczasowemu
    bardzo dobrze jest czytać że tak miło spędziłaś walentynki, tego czasu, radości, uśmiechów, rozmów nikt Ci nie odbierze i zawsze będzie mogła wracać do tych miłych wspomnień.

    nie waż się, bez sensu, pewnie jeszcze jedzonko zalega Ci w kichach, za tydzień będziesz miała miłą niepodziankę bo ruszyłaś trochę metabolizm i teraz będzie działał jak zegarek szwajcarski
    całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahah ja kocham serię o Poterze czytałam i oglądałam całe kilka razy i nigdy mi się nie znudzi. Cieszę się, że się wczoraj tak dobrze bawiłaś, czasem przecież można zrobić sobie ustępstwo od diety, na pewno ci to nie zaszkodzi, a przecież dało tyle radości i energii na dalsze prowadzenie diety.
    Trzymaj się kochana ;*

    OdpowiedzUsuń