środa, 26 lutego 2014

Grunt to wiedzieć, co robić

Mimo teoretycznego braku apetytu bardziej mi dziś doskwierał głód. Jak to zawsze w środę. To mój taki dzień słabości. Dzień, w czasie którego siedzę w szkolę dziewięć godzin. Na dodatek miałam dziś dwa ciężkie sprawdziany (niemiecki i matematyka). Chyba dobrze mi poszło, ale zjadł mnie stres, cały dzień usilnie wytężałam szare komórki i brakowało mi sił. I jak zwykle w środę po powrocie do domu zjadłam obiad i pacnęłam plackiem na ogromnej skórzanej kanapie na następne dwie godziny.
W każdym razie dzisiejszy bilans też jest niski. Wyższy niż wczoraj ale niższy niż zazwyczaj. W sumie nic dziwnego, nawet podejrzewałam to wcześniej i nie jestem zaskoczona.
Jak wiecie jutro jest ten cały tłusty czwartek. Z jednej strony usilnie trzymam się diety, z drugiej nie chcę sobie odmawiać wszystkich dobroci, jakie daje mi życie. Postanowiłam, że jutro bilans będzie podobny do dzisiejszego, ale zjem tego pączka. Zdaję sobie sprawę, że w niedziele jest ważenie, ale nie chcę cały czas trzymać się sztywnych zasad. Chcę robić odstępstwa czasami. Z własnej woli. Bo dieta tez jest męcząca.
Drugie postanowienie na najbliższą przyszłość jest takie, że jeżeli stanę na wadzę w niedziele i będzie efekt, to pozwolę sobie zrobić 'dzień potrzebo-dawczy', tj. zjem rzeczy, których najbardziej mi brakuje, a które jednocześnie są zdrowe i stworzą razem przyzwoity bilans. Wszystko już sobie przeliczyłam, więc o nic się nie martwię. Muszę tylko czekać i mieć nadzieję, że moja praca pokarze efekty. Byłoby to dla mnie prawdziwe zbawienie. Do soboty postaram się wytrzymać na czterystu kaloriach dziennie (mniej-więcej). Tak, jak mówiłam, niedziela jest jeszcze niepewna, ale nawet jeśli waga nadal będzie stała, wracam do 600-800 kalorii dziennie. Szczerze, myślałam, że dziewczyny, które jedzą tak ja ja teraz bardziej odczuwają głód i tęsknią za jedzeniem. Ale jeśli czują się tak ja ja teraz, to jednak je rozumiem i wiem, że jest to dużo łatwiejsze niż wypośrodkowane bilanse. No bo łatwiej jest po prostu postawić kawę na ławę i określić swój wybór czarno na białym niż tkwić pomiędzy. A to jest prawdziwa sztuka.

Bilans:

- twaróg z dżemem (80 kcal)
- krówka (40 kcal)
- zupa brokułowa z mięsem (300 kcal)
- pół jabłka, kilka cząsteczek pomarańczy i grejpfruta (90 kcal)
Razem: 510 kcal

Cóż, w zasadzie to ta zupa zapewne nie miała trzystu kalorii. Wolałam jednak zawyżyć odrobinę kaloryczność tego dania, ponieważ wzięłam pół małego ciasteczka zbożowego i gryza pączka od koleżanki. Krówka była dziś moim zbawieniem. Wzięłam ją specjalnie do szkoły. Bałam się, że nie będę potrafiła myśleć logicznie na sprawdzianie z matematyki. To by była tragedia. Zwłaszcza, że tyle się do niego przygotowywałam. Czasami na sprawdzianach mam ochotę wydrapać oczy mojej nauczycielce od matematyki za to, jakie trudne testy nam układa. Zadania ze sprawdzianu są nie do porównania z tymi z podręcznika. Zawsze jest więcej zadań z materiału, który krócej przerabialiśmy i większość o nim zapomniała, niż z tego, który trzy lekcje kuliśmy na blache. Aż trudno uwierzyć, czy nasza nauczycielka jest aż tak zawistna? Odgrywa się na nas za to, że rozmawiamy na lekcji? Nie rozumiem. Jest nasza wychowawczynią, tym bardziej powinna nam ułatwiać życie.

Plan na jutro:
twaróg z dżemem (80 kcal), obiad (ok. 300 kcal), pączek (250 kcal). 
Razem: 640 kcal
Postaram się jutro zjeść mniej kaloryczny obiad, żeby zrekompensować sobie tego pączka (jeśli go zjem, bo ta dieta na prawdę zmieniła mój tok myślenia. Nawet w ostatniej chwili jestem w stanie wypluć to, co wzięłam do buzi). Nie jest to idealne rozwiązanie, ale taka okazja zdarza się raz na rok. Jednak z tego skorzystam. Tak jest - będę mieć wytłumaczenie, że świętuję tłusty czwartek. Brawo ja! Wiem, zrobię jutro trening, mimo, że miałam mieć przerwę i spalę tego pączka.

Plan na dzień 'potrzebo-dawczy':
śniadanie: jajko sadzone (93 kcal), tost z dżemem (110 kcal), obiad: naleśnik z nutellą i bananem (440 kcal), kolacja: danio waniliowe (120 kcal)
Razem: 763 kcal

Jak na razie wszystko idzie po mojej myśli. Oby tylko to podziałało. Jeśli waga dalej będzie stała, albo (co gorsza) wzrośnie będę głęboko załamana. Modlę się, oby tylko moje najczarniejsze wizje się nie spełniły.

Wybaczcie mi, że ten post jest tak długi. Musiałam sobie wszystko dokładnie zaplanować na najbliższe dni. Mam nadzieję, że ten wyjątek, który zapisałam sobie w jutrzejszym bilansie mi nie zaszkodzi i nie popsuje moich (najważniejszych w tym miesiącu) wyników. Jestem ciekawa co o tym sądzicie (?). Jak teraz o tym myślę, to... sama nie wiem co myśleć w sumie.
Mam zamiar iść dziś wcześniej spać (och, tak bardzo się ciesze, że jutro mam na dziesiątą). Postaram się skomentować Wasze posty, ale obawiam się, że nie będę miała dziś siły, bo jestem tyle użyteczna, co zwłoki jakiegoś truposza.



6 komentarzy:

  1. Jejku, uwielbiam Twoje posty, przemyślenia i plany. One są tak niesamowicie inspirujące, że tylko czytać! :3 co do dnia "potrzebo-dawczego" - dokładnie taki miałam ja wczoraj, tyle że zjadłam... nieco więcej niż Ty. No, ale czasem trzeba.
    Jutro też mam zamiar zjeść jakieś niskokaloryczne posiłki, by móc wcisnąć gdzieś w bilans tego pączka. Bo jednak szkoda tak będzie patrzeć, jak inni jedzą do woli, a ty nie możesz :c
    No, ale potem biorę się za siebie, bo ostatnio za dużo tego dobrego :D

    Widzę, że jesteś całkiem sumienną uczennicą, hihi :3 i dobrze, ja też lubię się uczyć - i to dobrze uczyć. My test z matematyki pisaliśmy w poniedziałek i dzisiaj matematyczka oddała. Dostałam piąteczkę, wowowow :3 Tobie życzę dokładnie tego samego! No, ewentualnie szóstki (to niemożliwe w gimnazjum, wiem).

    Trzymaj się ciepło, udanego tłustego czwartku! (co za okropna nazwa) ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam Cię dziewczyno, najbardziej podoba mi się ten dzień 'potrzebo-dawczy'
    każdy zna siebie
    wie co dla niego najlepsze
    rób tak, aby było dobrze.
    nie ma sensu się zadręczać i żyć tylko po to by nie jeść i chudnąć
    bez przesady
    dlatego słoneczko-smacznego i niczym się nie przejmuj
    +zacznij się mierzyć, waga lubi kłamać
    też miała iść spać wcześneij (codziennie wstaję przed 5)
    yhymn, jest 22.30, przede mną 8stron wosu do wykucia...prawie mi się udało

    całuję :* wyśpij sie dobranoc

    ps.kocham krówki <3 ale te takie kruche, Opatowskie?...jakie Ty jesz ?

    OdpowiedzUsuń
  3. śliczne bilanse ;*
    ciekawe z tym dniem potrzebo-dawczym
    Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam uwielbiam długie wpisy. Można lepiej poznać człowieka czytając jak minął dzień, co się wydarzyło. Jakie ma myśli. To tak jakbym zaglądała w Twoją duszę, Twój umysł. No może odrobinę wyolbrzymiam, ale tak się czuje:p
    Widzisz ja miałam iść spać wcześniej. Ale sama widzisz, która jest godzina a ja oka zmrużyć nie mogę :p
    Mmm zupka brokułowa. Mniam. W lodówce mam 2 piękne sztuki, więc niedługo zrobię:>
    Dobranoc śliczna! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Ciebie czytać kochana :) notki mogą być nawet dłuższe, nie zanudzasz mnie, nie przejmuj się :) na pewno schudłaś :) trzymaj się ♡

    OdpowiedzUsuń
  6. Plan jest dobry, bo dieta nie polega na tym żeby się upodobnić do średniowiecznego ascety :D
    To samo mam... na lekcji przykłady w stylu: 2+2, a na sprawdzianie nawet treści czasami nie można zrozumieć -.-
    W ogóle to bilanse masz małe, więc raz na tydzień nie zaszkodzi ci coś niezdrowego ;)
    Mogłabyś epopeję napisać - i tak bym przeczytała.. taki zwyczaj - poświęcam komuś czas, bo mam nadzieję, że ktoś poświęci go też troszkę dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń