piątek, 7 lutego 2014

Powoli poznaję siebie

Dożyłam do weekendu. To takie śmieszne. Nareszcie mogę się wyspać (przynajmniej postaram się skorzystać z tej okazji). Chyba powoli wraca mi wiara w siebie. Dziś zjadłam zupę i od razu mam lepsze samopoczucie. 
Nie poszłam wczoraj na tańce. Nie przedłużyłam nawet karnetu. Wczoraj siedząc w szkole po południu i czytając ostatniego posta na grupie 'Nie wiem kto z was dziś przyjdzie, ale lepiej weźcie ze sobą ochraniacze na kolana.' podświadomie upewniłam się tylko w przekonaniu, że nie dam sobie rady i jest to ponad moje siły. Już nie mogę się doczekać marca. Po pierwsze ze względu na to, że w końcu będę mogła powrócić do jeździectwa, po drugie, dlatego, że coraz mniej czasu pozostanie do końca roku szkolnego. Chciałabym, żeby ta okropna, niewdzięczna szkoła w końcu mi jakoś wynagrodziła moje katusze. (Nie żebym miała nie wiadomo jakie mniemanie o sobie.) Marzy mi się stypendium. Przynajmniej osłodziłoby to trochę moje życie i wiedziałabym, że moja praca w końcu owocuje sukcesami. Chociaż może na to nie zasługuję i za mało flaków z siebie wypruwam. Po raz kolejny przepraszam Was, że cała nienawiść do tego miejsca przelewam na bloga. Zapewne Wam jest równie trudno. Albo i nie, nie wiem. W każdym razie mnie nic tam nie trzyma, bo nie mam tam przyjaciół, z którymi gadałabym na przerwach o starych skarpetach. 

Bilans:

- twarożek chudy z dżemem (31 kcal)
- dwa jabłka (140 kcal)
- pomarańcza (90 kcal)
- wasa z łyżeczką almette (68 kcal)
- zupa grzybowa z mięsem z kurczaka (200 kcal)
Razem: 529 kcal

Ćwiczenia: (jeszcze dziś postaram się wykrzesać resztki energii) T25; Ab Intervals (-400 kcal).

Mam w przyszłym tygodniu zdjęcia klasowe. Totalna paranoja. Już od wczoraj zastanawiam się co zrobić, żeby nie wyjść na zdjęciu jak każdego roku (czyt. za każdym razem inaczej, ale zawsze tragicznie). Nie uważam się za osobę mega niefotogeniczną, chociaż ideałem też nie jestem. Z małpy kanarka nie zrobisz. No ale błagam was, ci fotografowie zawsze, nie dość, że robią jedno zdjęcie przez pięć minut, kiedy w tym czasie już mi drętwieje twarz i moje policzki dostają ataku padaczki, to na dodatek poprawiają w programach graficznych tylko twarz nauczyciela. Jeszcze te wieśniackie rameczki. Rzadko kiedy wybiorą coś normalnego, zazwyczaj ląduje jakaś ramka z napisem 'Punk not dead' w tle czarno białej fotografii. W każdym razie jak widzicie, już jestem przerażona. Chcę wyprostować włosy, może to coś pomoże. A może nawet uda mi się schudnąć. (Just joking, don't be silly.)





3 komentarze:

  1. Ja tam bym chciała mieć taką ramke:D Dobrze, że u nas nie ma zdjęć uff. Zostały mi tylko te z gimnazjum tak kolorowe aż się słabo robi:p
    Byle do wakacji!<3
    Odpoczywaj ładnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcia w szkole.. daj spokój też ich nie znosiłam, idiotyzm, żeby jeszcze jakieś jedno ładne wyszło...
    A kto nienawidzi szkoły ? MY ! Fajnie, że nie jestem sama z tą moją nienawiścią ;)

    Piękny bilans ! *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przesadzaj przynajmniej się potem jest z czego pośmiać. Na bank wychodzisz pięknie :) <3

    OdpowiedzUsuń