Moja szkoła to istny wyścig szczurów. Najniższa warstwa społeczna jest na granicy wyginięcia, a patologia w zasadzie w ogóle nie występuje. Brakuje mi czasami towarzystwa z podstawówki, zwłaszcza mojej paczki, która się powoli rozpada. W przeciwieństwie do ludzi z mojej obecnej klasy, są tak wyluzowani, że mogę sobie pozwolić przy nich na wszystko, co nie byłoby dobrze przyjęte w moim codziennym towarzystwie. Są oni moim osobistym łącznikiem z przeszłością. Czasami żałuję, że wybrałam drogę, w której moim największym i pochłaniającym 90% mojego czasu celem jest nauka, dobre stopnie, nienaganna wiedza i wyimaginowane poglądy na przyszłość. Wiem, że młodość jest tylko jedna, ale po sześciu latach, przez które żyłam cały czas z nastawieniem na takie ideały, jakie mam, będę się bardzo bała spróbować czegoś innego. Bo skąd mam mieć pewność, że budowany przeze mnie przez tak wiele lat świat się nie zawali, kiedy spróbuję otworzyć bramy tego drugiego? Dawkowanie wszystkiego po trochu nie wchodzi tu w grę. Wtedy nie mogłabym być w niczym idealna. Może 'idealna' to złe słowo, ale jestem pewna, że wiecie o co mi chodzi.
Moim zdaniem, powinni ustanowić tygodniowe święto wolne od pracy. Tydzień dla książek. Już wcześniej wspominałam, że za nimi tęsknię. Gdyby moja nierealna zachcianka się spełniła, mogłabym cały tydzień czytać książki, jedna po drugiej, siedząc przy kominku i popijając herbatkę.
Ostanie półtora roku nieźle dało mi w kość. Czuję się jakbym była na studiach, a nie w gimnazjum. Ludzie, siedem sprawdzianów tygodniowo i dziesięć kartkówek. Z czego oni nas w ogóle sprawdzają, skoro zanim cokolwiek się nauczymy, już zapowiadają kolejny sprawdzian, lub kartkówkę?
Znowu moje mega długie wywody wykraczają poza temat bloga. To przez te książki. Tak, to zdecydowanie one. Chciałabym w końcu stworzyć swoją własną, ale czekam na przebłysk w moim umyśle. jak na złość, do dziś pamiętam dzień sprzed paru laty, kiedy przyśnił mi się oryginalny i niezawodny pomysł na długą książkę. Pamiętałam go kilka sekund, po tym jak się obudziłam. Kiedy stanęłam nad kartką z długopisem, w celu zapisania go, zanim ucieknie ode mnie na zawsze, było już za późno. I żyję z tą świadomością.
Dla tych, którzy mają jeszcze trochę siły, i których nie znudziłam długimi wywodami na temat mojego życia, przedstawiam dzisiejszy bilans:
Bilans:
- twarożek z dżemem (128 kcal)
- dwie kromki wasy (28 kcal)
- kawałek kaczki (290 kcal)
- kilka łyżek czerwonej kapusty z rodzynkami (20 kcal)
- łyżka lodów (60 kcal)
- jabłko (70 kcal)
Razem: 596 kcal
No, nie jest źle. Pomijając to, że nie trzymam się moich zdrowych postanowień, chyba obniżę sobie granice bilansów. Te 600-700 kalorii w zupełności mi wystarcza. Gdybym jadła więcej, jednak bałabym się, że moja waga wzrośnie. A i tak teraz mam mieszane uczucia. Poza tym codziennie zdarza mi cię coś. Ach, to moje kochane coś. Zawsze przysparza mi niecałe 100 kalorii więcej, niby niewiele, ale to po nim własnie mam największe wyrzuty sumienia. Zobaczę na przestrzeni czasu jak taka dieta na mnie działa. Oczywiście nie uwzględniając w planach cosiów. W poniedziałek szkoła, więc pokładam głęboka nadzieję w swoich możliwościach i wierzę, że w czasie szkoły schudnę więcej niż w ferie.
Ćwiczenia: jeszcze dziś mam zamiar wziąć się za T25; Cardio (-400 kcal).
Jak tam u Was z feriami? Nawet nie wiecie jak Wam zazdroszczę, że większość z Was ma to jeszcze przed sobą. Nienawidzę, kiedy to my mamy ferie pierwsi. Marzę o wiośnie, a już tym bardziej o lecie. Zima mi zbrzydła jeszcze zanim się pojawiła.
Może spróbuj napisać książkę o motylkach. Dobra nie wiem :p w tej kwestii Ci nie pomogę. Bilans cudny <3
OdpowiedzUsuńOj znam ten ból dotyczący przyjaciół. Doskonale Cię rozumiem. Życzę dużo siły do nauki:)
OdpowiedzUsuńMatko :O gimnazjum?
OdpowiedzUsuńChyba żartujesz?
Piszesz lepiej niż nie jedna studentka, szalenie inteligentna jesteś.
Również 'wychowałam się' na książkach. Tak spedzalam wolny czas, na czytaniu,życiem losami innych ludzi. Moglam zamknąć głowę i byc gdzie tylko chcialam i kim tylko chcialam
Ksiązka jako lek na całe zło tego świata.
A teraz nic.
Pustka
Przestalam czytać.. Tesknie do tego.
Oj lody. Nie zjadlas calego litra.
Ale wiem o czym mowisz,jestem na siebie bardziej zla za podjedzone dwie lyzki dzemu niz podwojej porcji obiadu.
To male glupie cos...
Powodzenia!
Też nienawidzę zimy i chciałabym już lato ;)
OdpowiedzUsuńBilans super <3
Jeszcze się nie spotkałam z kimś kto tak lubi czytać książki jak Ty ;)
Powodzenia z dietą i nauką <3
A feriami się nie przejmuj, również muszę jutro już do szkoły iść.
Buziaki *.*