Bilans:
- jogurt naturalny z łyżeczką dżemu (120 kcal)
- trochę twarogu z rzodkiewką białą (50 kcal)
- małe jajko na miękko (50 kcal)
- mięso w indyka (250 kcal)
- warzywka na parze (100 kcal)
Razem: 570 kcal
Tak, czuję się jakbym obżarła się niczym wielka wiejska stara świnia. No cóż, bywają takie dni, ale żeby akurat przed ważeniem? Czy ja nie mam wstydu? I jeszcze ani trochę nie jest mi żal. Nie czuję wyrzutów sumienia. Ani trochę. To przerażające. Zmieściłam się dziś w rozmiar 34, i co? Nie chcę tego stracić. Za chwilę idę zaparzyć senes, bo czuję, że moje sumienie cudownie się obudzi, kiedy stanę jutro na wadze. Będę zadowolona nawet, jeśli nie spadnie tyle ile zamierzałam. Będę szczęśliwa, jeśli będzie chociaż te 0,3 kg mniej. Chociaż i tak mam złe przeczucia i nie liczę na zbyt wiele. Oby tylko nie było więcej, bo cały tydzień będę się karać w myślach.
Podaję z pamięci tyle ile jestem w stanie sobie przypomnieć, wczorajsze kalorie:
Wczorajszy bilans:
- twaróg z dżemem (80 kcal)
- zupa pomidorowa z makaronem i mięsem z kurczaka (400 kcal)
Razem: 480 kcal
Niby chyba o niczym nie zapomniałam, no ale przecież mogło być tak pięknie. Pamiętam, że rzuciłam się na to jedzenie. Dosłownie, coś we mnie mówiło mi 'Jedz, potrzebujesz tego teraz. Bardzo tego tego potrzebujesz.'. To było okropne. I było drugim powodem, dla którego poszłam wcześniej spać. Żeby mnie już nic nie kusiło. Aż ciężko nie przeklnąć, jaka ja jestem ostatnio głupia. Powinnam mieć już okres. Może dlatego się tak objadam przez ostatnie dwa dni. Jutro będzie lepiej, obiecuję. Sama już ze sobą nie wytrzymuję. Dlaczego teraz. Jutro dostanę za swoje. Będę pełna podziwu, jeśli waga będzie mi nadal stała w miejscu i nie wzrośnie.
Wybaczcie mi, że ostatnio raz komentuję, raz nie. Czytam Wasze blogi, każdy post, jestem z Was dumna i wierzę w Was. W każdą z osobna. Ale sama nie mogę się uporać ze sobą.
Potrzebuję przerwy od życia.
Zaraz sie rozbecze. Jesz o połowe mniej ode mnie i mówisz że sie objadasz. W takim razie ja jem tyle co osoba z otyłością II stopnia.
OdpowiedzUsuńSpokojnie, wciąż zjadłaś zdecydowanie bardzo mało. Chcesz efekty diety na chwilę czy na dłużej?
OdpowiedzUsuńPrzerwa od życia ? Chętnie też sobie taką wezmę... ehh
OdpowiedzUsuńCieszę się, że u Ciebie tak bardzo dobrze z dietą.
Babcią się nie przejmuj... Wiem, że to trudne ale dasz radę. Czego byś nie zrobiła, ona nie zrozumie.. no mama po wielkich tłumaczeniach może tak, ale na pewno nie babcia. One to w ogóle inna galaktyka ;)
Trzymaj się Robaczku *.*
Wcale nie jesz dużo, więc powinnaś schudnąć, powinnaś chudnąć nawet cały dzień leżąc na kanapie i oglądając TV.
OdpowiedzUsuńprzez przypadek natknęłam się na twojego bloga i tak go sobie przejrzałam. piszesz ze nie jesteś motylkiem, nie promujesz pro any, ale twoje wpisy i w ogóle blog mówią trochę co innego. nie odchudzasz się zdrowo, pomyśl o tym:)
OdpowiedzUsuńTy masz coraz piękniejsze bilanse. Kurczę, zazdro że tak bezustannie panujesz nad sobą i swoimi pokusami! Jest dobrze, więc nie zamartwiaj się niczym! :)
OdpowiedzUsuńEch... też chciałabym sobie zasnąć na 14 godzin. Niestety 8h to chyba moja maksymalna liczba, bo ostatnio cierpię na bezsenność :c
Babcie i mamy to samo zło, ale musimy dawać radę.
Trzymaj się, powodzenia ♥