środa, 12 marca 2014

Nutka optymizmu

Jak już wcześniej wspominałam; środa jest zdecydowanie moim słabym dniem tygodnia. Nie, żeby było dziś tragicznie, źle też nie jest. Jednak dniem idealnym bym tego nie nazwała. Po obiedzie wszystko miało być 'cacy'. No ale jak to zwykle w środy bywa, zauważyłam świeżo ugotowaną zupę grzybową. Co zrobiłam? Zjadłam obiad i prosto z gara wypiłam kilka chochel. Nawet nie chcę tego wliczać do bilansu mimo wszystko.. Zrekompensowałam to sobie 35 minutami (tym samym -260 kcal mniej) jazdy na rowerku stacjonarnym (tym razem bez przerwy).

Z ulgą stwierdzam, że poprawa algebry poszła mi jak z płatka. Do tego miałam farta. Prawdziwego, rzadko spotykanego farta. Bo dostałam identyczny test na poprawie, jaki pisałam w klasie i jeszcze miałam zdjęcia na telefonie. Każde zadanie z tego testu przebiłam kilka razy wczoraj wieczorem. Lepiej być nie może, szósteczka murowana.
Mieliśmy dziś aż trzy godziny z Teksańczykami. Było genialnie, opowiadali nam jak wygląda kościół w Ameryce, system szkolnictwa, codzienne potrawy itd. Pewnie nie zdziwi Was, jeśli powiem, że wszystko co Amerykańskie jest smażone, albo jeśli nie jest - zawsze może być. Więc stereotyp o mani niezdrowego amerykańskiego jedzenia wcale nie jest mitem. Coś czuję, że jutro sama się o tym przekonam na własnej skórze.
Od kiedy ci mili goście pokazali się u nas w szkole, nieustannie myślę o Ameryce, o tym, jakiego mieli farta, że się tam urodzili. Po prostu w głębi serca kipię z zazdrości. Zawsze chciałam pojechać do Ameryki, do Kalifornii, do Nowego Yorku. A oni tak sobie po prostu mówią '[...] No, urodziłam się w Los Angeles, ale w wieku ośmiu lat przeprowadziłam się do Texasu [...]'. Ponoć oni mają identyczne odczucia, kiedy my mówimy w ten sposób o Egipcie, albo Grecji.
W każdym razie naprawdę mam dużo zapału do nauki. Będę się uczyła angielskiego tak długo, aż będzie on perfekcyjny. W drugiej klasie liceum chcę iść na CAE. Musze się do tego czasu wyrobić. To najlepszy czas na zdawanie takich egzaminów, bo jeśli chciałoby się iść na uczelnię w Ameryce, to w trzeciej klasie trzeba składać papiery, a razem z nimi świadectwo z wynikami dodatkowych testów upoważniających do dostania wizy studenckiej.

Bilans:

- twaróg z dżemem (80 kcal)
- jabłko (70 kcal)
- wafelek ryżowy z dwoma plasterkami szynki (80 kcal)
- kilka koktajlówek (15 kcal)
- makaron ryżowy z mięsem i ananasem (350 kcal)
Razem: 595 kcal


Dzisiejszy bilans zamieniam miejscami z bilansem z piątku. Wtedy mam zamiar wszystko nadrobić. Cóż, może nie idzie wszystko po mojej myśli, ale mam nadzieję, że pojutrze już będzie lepiej (jeśli nie jutro). Nie mówiłam wcześniej, ale zachomikowałam dodatkowe 900 kalorii właśnie na taki wypadek jak dzisiejszy. Na szczęście ta zupka grzybowa pewnie wiele nie miała, ale nie chcę już tego liczyć, bo zepsuję sobie całkowicie motywację i humor.



5 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem twojej szkoły - moja jest taka nudna. No i te Twoje ambicje! Coś niesamowitego :)
    Bilans bardzo ładny. Powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno już jutro bedzie lepiej!!
    Trzymaj się kochana! ; *

    OdpowiedzUsuń
  3. O cholercia jesteś niesamowicie ambitną osóbką♥ Ucz się skarbie, jeśli masz marzenia to je spełniaj. Świat stoi prze Tobą otworem i tylko czeka aż zaczniesz czerpać z życia to co najlepsze. Masz dobrą głowę do języków? Świetnie! :) Za granicą są lepsze perspektywy niż tu gdzie za cały dzień ciężkiej harówy dostaje się 1500 i trzeba za to jakoś żyć cały miesiąc.
    Zupką nie watro się przejmować. To tylko trochę kcal bez przesady:)
    Trzymaj się:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę, naprawdę zazdroszczę Ci tych Teksańczyków ;_; masz taką ciekawą szkołę!
    I cieszę się, że poprawka z algebry poszła dobrze. I fart faktycznie ogromny :3

    Fajniutki bilans. Dobrze, że tamtą zupę nadrobiłaś rowerkiem - tak trzeba myśleć.
    Trzymaj się kochanie, powodzenia jutro! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Wystarczy rzucić okiem na mapkę przedstawiającą rozmieszczenie barów szybkiej obsługi w dowolnym mieście w Ameryce.
    A w biedniejszych dzielnicach jest jeszcze gorzej, bo jedzą jak najbardziej przetworzone jedzenie, bo jest taniej i szybciej... oglądałam dokument, gdzie kobieta smażyła makaron na głębokim tłuszczu. Podobno makaron smakuje wtedy jak ciastka... no i "więcej energii" z tego mieli.
    Eh... w slumsach nieciekawie jest.
    Wiadomo, że są plusy i minusy życia w każdym miejscu. Mnie z kolei ostatnio Norwegia fascynuje, bo jest to baaardzo pokojowy kraj.

    Piękny bilans, ambitne plany. Trzymam kciuki <3

    OdpowiedzUsuń