niedziela, 2 marca 2014

Na tropie spełnienia

Dzisiejszy dzień był taki normalny. Najnormalniejsza w świecie niedziela z najnormalniejszej rodzinnej atmosferze w najnormalniejszym domowym nastroju. Normalność przesyca moje życie i wsiąka w nie jak w gąbkę.
Powinnam się bardziej cieszyć z mojego sukcesu. Chyba jeszcze to do mnie nie dotarło. Myślę, że docenię do dopiero jutro w szkole, kiedy w końcu uświadomię sobie i docenię ile schudłam i mój bilans będzie mniejszy niż dziś, bo będę przepełniona ambicjami i motywacją.
planowany bilans na dzień dzisiejszy dużo się zmienił, ale w zasadzie to kaloryczność wyszła jeszcze mniejsza niż oczekiwałam. Zapewne jeszcze śniadanie nie przetrawiło się (bynajmniej nie w całości), bo mój organizm był jeszcze pod wpływem senesu. Obliczyłam też dokładną liczbę kalorii do spożycia na ten tydzień, żeby schudnąć ponad kilogram. Zobaczymy czy się uda. Wiem, że miałam wrócić do 500-800 kcal dziennie ale boję się, że to nie zadziała. Dlatego na razie nie zmniejszam ani nie zwiększam dawki kalorii. Z drugiej strony nie będę się też ograniczać, jeśli będę musiała zjeść czekoladę.
Tak szczerze, nie ćwiczę ostatnio. Tylko to rozciąga, no ale nie oszukujmy się, poza wf'em w szkole nie spalam jakoś specjalnie kalorii poza codziennymi życiowymi czynnościami jak dojazd do szkoły i z powrotem. I nie miałabym nawet siły na więcej. Teoretycznie mogłabym poświęcić te pół godziny dziennie, ale co mi to da, jeśli będę wykończona, a przed oczami będę mieć mroczki. Naprawdę czekam już na te wakacje, bo chce normalnie żyć. Szkołą jest wykańczająca, bo nie mogę sobie pozwolić na jakiś większy wysiłek poza nią. To frustrujące.

Bilans:

- kilka łyżek owsianki na kaszy manny i wodzie z jabłkami (95 kcal)
- jajko sadzone, pół kromki chleba (125 kcal)
- dwa naleśniki (220 kcal)
- trochę dżemu truskawkowego i nutelli (80 kcal)
- mały banan (60 kcal)
- jogurt bananowy (116 kcal)
Razem: 696 kcal

Jakoś na razie nie wyobrażam sobie jeść więcej bez wyrzutów sumienia. Nawet nie chcę próbować póki co. Najpierw muszę dotrzeć do celu, moich wymarzonych 49 kilo. Czekam na tą czwóreczkę w utęsknieniem. Kiedyś się pojawi. Wiem to.




4 komentarze:

  1. No jasne że się pojawi. Jeżeli dalej będziesz tak silna to nawet nie tak długo :) piękny bilans! ta dziewczyna z nagłówka bloga jest prześliczna! Nie mogę sie napatrzeć. Gratuluje ci jeszcze raz tego spadku. Postaram się brać z Ciebie przykład :) Jesteś w drugiej klasie gimnazjum prawda? Ja też. Dziewczynom z liceum może wydawać się to śmieszne, ale nam naprawdę jest ciężko. Rozumiem cie doskonale. Też czasami mam ochotę sie po prostu położyć spać i rzucić tą naukę w. .. :p Powodzenia <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie ta niedziela również była zwyczajna. Robiłam te same rzeczy co w zeszłą niedzielę.
    Świetny bilans kruszynko <3. Zobaczysz, że ta '4' jeszcze Ci się ukaże.
    Co do nauki to mam zbliżone podejście:/
    Trzymaj się chudo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też czekam na 4 z przodu :) bilans bardzo ładny kochana :) ściskam ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. W sumie... jeśli prawie w ogóle nie ćwiczysz, to masz podobny bilans do osoby, która je więcej i spala.. ale jednak spróbuj się poświęcić (nawet 20 minut, XHIT Daily full body workout), bo jednak będziesz miała jędrniejsze ciałko i mniej centymetrów.
    Powodzenia ;3

    OdpowiedzUsuń