piątek, 21 marca 2014

Przerwa od świata

Nie było mnie przez kilka dni. Chyba będzie teraz częściej takich przerw w najbliższym czasie. 

Nie poszłam dzisiaj do szkoły. Celebruję dzień wagarowicza. A od poniedziałku będę miała grypę i na rekolekcjach też się nie pojawię. 

Przez ostatni tydzień piorę sobie mózg światem mody. Inspiruje mnie to. Tyle pięknych ubrań, zdjęć. To wszystko mnie do siebie przyciąga. Kiedyś muszę spróbować wedrzeć się do tego świata. Potem może nawet zostać tam na zawsze. 

Czuję się, jakbym za bardzo dała upust mojej diecie. Jakbym pozwalała sobie na zbyt wiele. Ale czuję się lepiej. Mam więcej energii, nie jestem aż tak zmęczona jak wcześniej. 
Z jednej strony jednak chciałabym jeszcze schudnąć. Myślę, że za jakichś czas zrobię sobie tydzień 300-500 kalorii dziennie. Tak dla zmiany. Może wtedy dieta lepiej podziała, zgubię trochę więcej. Zwłaszcza w tych nieszczęsnych biodrach. 
Z drugiej strony boję się. Że będę musiała jeść więcej. Żeby się rozwijać, być zdrową, żeby nie wypadały mi włosy i nie rozdwajały się paznokcie. Żeby moja miesiączka regularnie do mnie wracała. Dobrze, że to, co działo się ze mną do teraz jest odwracalne. To znaczy, nie mówię o tym, że moja stara waga może wrócić. Raczej ubytki zdrowotne. Przynajmniej to może się naprawić. Zauważyłam, że wypadła mi chyba połowa tych wszystkich włosów, które miałam. W sumie ciesze się z tego, czuję się lżej. żal mi tylko tej mojej gęstej grzywki, której wszyscy mi zazdrościli, a która znacząco się przerzedziła. Może dawna gęstość kiedyś wróci, ale jeśli, to mam nadzieję, że tylko na tyle, żeby grzywka wyglądała znowu tak cudownie jak kiedyś.

Pojutrze ważenie. Raczej nie oczekuję zbyt wiele. Jestem dobrej myśli, zawsze staram się być optymistką. W tym wypadku jednak modlę się, żeby nie było wzrostu wagi. Będę naprawdę szczęśliwa, jeśli będzie się minimalnie wahać koło 55 kg. Już nie mówiąc jak ogromnie bym się cieszyła, jeśli by jeszcze trochę spadła.
Jednak patrząc na progres w lustrze (albo raczej wizualny jego brak), mój niepokój wzrasta. Nie jest na szczęście tak obsesyjny, jak dwa miesiące temu. Nie dręczą mnie już koszmary. To oznacza, że mój stan psychiczny jest w normie.

Bilanse z ostatnich dni;

Wtorek (18.03.14):
- chleb razowy z plasterkiem sera (100 kcal)
- jogurt naturalny z suszonymi śliwkami (210 kcal)
- jogurt pitny śliwkowy, chleb razowy (260 kcal)
- mała miseczka rosołu  (80 kcal)
- dwa ciastka owsiane, kostka czekolady gorzkiej (125 kcal)
Razem: 665 kcal

Środa (19.03.14):
- jajecznica, dwie kromki chleba razowego (190 kcal)
- banan (80 kcal)
- dwie kromki chleba razowego z masłem orzechowym (140 kcal)
- jabłko (60 kcal)
- zupa pomidorowa (350 kcal)
- ciastko owsiane (50 kcal)
Razem: 880 kcal

Czwartek (20.03.14):
- jajecznica z kromką chleba pszennego (170 kcal)
- banan (80 kcal)
- łosoś, kapusta kiszona, buraki, ziemniak (300 kcal)
- owoce leśne, trochę maślanki naturalnej (150 kcal)
Razem: 700 kcal

Piątek (dzisiaj):
- dwie kromki chleba razowego, plasterek sera, jajecznica, ogórek świeży (230 kcal)
- trochę zupy pomidorowej, kawałek łososia, warzywka na parze (300 kcal)
- kostka czekolady gorzkiej z solą morską (50 kcal)
- sorbet z jednego banana i owoców leśnych (150 kcal)
Razem: 730 kcal 

W ciągu tego wolnego, które będzie trwało do czwartku, postaram się popracować nad swoją kondycją fizyczną, wrócić do ćwiczeń. Bardzo produktywnie wykorzystać ten czas. Dać z siebie wszystko. 



5 komentarzy:

  1. Nie lepiej zostawić ilość spożywanych kcal tak jak jest? Jeśli chcesz żeby wszystko było dobrze-mam na myśli miesiączke i włosy to może lepiej nie funduj organizmowi takich atrakcji:D i tak jesz mało. Zrobisz oczywiście jak uważasz, ale pomyśl:) jesteś inteligentną dziewczyną więc dojdziesz do właściwych wniosków.
    Cieszę się, że znów mogę Cię czytać:*
    Miłego wieczoru! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja myślałam, że 800 kcal na dzisiaj to za dużo! A tu prosze, ty masz tak na codzień.
    Ja się naprawdę zdenerwowałam, ze pozwoliłam sobie tyle zjesc. :) Ale juz mi lepiej.
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do rozdwajającym się paznokci, hm... mimo tego, że u mnie bilanse są strasznie szarpane. Jem w granicach HSGD, czasem dużo mniej, a czasem dużo więcej... to też mam ten problem.

    Wspaniale, że chcesz zadbać o aktywność fizyczną <3
    Co do obniżania bilansów, ja na Twoim miejscu wybrałabym jednak zdrowie. Bilanse, których trzymasz się dotychczasowo dość szarpią Twoim organizmem. Sama napisałaś o tym, co się z Tobą dzieje... Niby to byłby tydzień 300-500, ale czasem tydzień to dużo.

    Trzymaj się chudo. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Też mi wypały włosy, okres i wszystko padło.
    Nie wróciło, mimo przytycia 20kg... to nie jest tak łatwo wszystko naprawić...

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak jak dziewczyny radzą, lepiej pozostań przy tej ilości, którą masz. Lepiej nie ryzykować, jeżeli już te okropne skutki miałaś. Chyba nie chcesz być łysa.?! U mnie jeśli chodzi o włosy to uważam je wazniejszymi niż utrata tych kilku kg.
    Powodzenia <3

    OdpowiedzUsuń