sobota, 15 marca 2014

Nie oglądając się za siebie

Nie napisałam wczoraj. Znowu późno wróciłam. Czekałam na autobus chyba z pół godziny. Myślałam, że mi pęcherz rozerwie. Ostatecznie jakimś cudem dotarłam do domu po dwudziestej pierwszej. Pożegnaliśmy się z Amerykanami. Ogólnie było bardzo ciekawie. Genialnie się bawiliśmy, zrobiliśmy dużo zdjęć. Dużo osób płakało. Czuję się w takich momentach jak bezuczuciowa decha. Serio, nie wiem czemu oni płakali. To znaczy, wiadomo, parę osób rozumiałam, bo związali się z nimi, no ale reszta prawie słowa z nimi nie zamieniła, a i tak chodzili obsmarkani z czerwonymi oczami. Chyba płakali tylko na pokaz.

Rozmawiałam też wczoraj z koleżanką, która wie trochę o modelingu. Opowiedziała mi wszystko po kolei. Dobrze wiedzieć o tych wszystkich rzeczach. W sumie to mam duże szanse. Znalazłam już około dziesięć agencji, do których będę wysyłać zdjęcia za jakiś czas. Najpierw trochę zrzucę z talii i bioder, no i przede wszystkim porozmawiam z mamą. To znaczy, na poważnie, bo już wcześniej z nią o tym rozmawiałam. Ale nie tak na serio, bo był to raczej pomysł na przyszłość. Podeszła do tego optymistycznie, tak samo reszta rodziny. Więc chyba mogę liczyć na ich wsparcie.

Wzięłam się dziś za siebie. Chyba cztery godziny siedziałam w wannie. Czuję się czyta jak łza. Może nawet będę dzięki temu ważyć jutro troszkę mniej (złudna nadzieja, nie śmiejcie się ze mnie). Wypiłam już senes. Jedną torebkę, bo wczoraj były dwie. Bilans dzisiaj też mam wiele mniejszy niż wczoraj (bo wczoraj znowu troszeczkę zawaliłam). I po raz pierwszy nie zjadłam obiadu. Nie oczekuję zbyt wiele po tym tygodniu. Przyznaję, że wyszłam sporo poza limit (dobrze, że byłam na tyle rozsądna i wcześniej obniżyłam bilanse. W ten sposób zostało mi prawie tysiąc kalorii w nadwyżce. Którą i tak prawie całą z resztą wykorzystałam w tym tygodniu).

Przez to, że wracałam do domu o tak późnej porze, przez trzy dni nie jeździłam na rowerku. Przynajmniej w czwartek miałam niezły wycisk na wf-ie. Do dziś mnie nogi bolą. Dużo tez wytańczyłam w czwartek i piątek na texańskim wieczorze. To naprawdę było coś, zważając na moją bardzo dobrą kondycje.

Jeszcze jedna bardzo pozytywna rzecz. Zmierzyłam się dzisiaj. Urosłam kolejny centymetr! Przez miesiąc. Cieszyłam się jak dziecko, kiedy się dowiedziałam, że mam 171 cm.

Bilans z wczoraj (14.03.14)

- twaróg (80 kcal)
- pomidor, banan i plasterek szynki (120 kcal)
- trochę texańskiego jedzenia (200 kcal)
- zupa ogórkowa (300 kcal)
- dwie kostki czekolady gorzkiej (50 kcal)
Razem: 750 kcal

Bilans dzisiejszy:

- jogurt pitny (200 kcal)
- banan (80 kcal)
- kromka chleba razowego (60 kcal)
- owsianka na wodzie z suszonymi śliwkami (100 kcal)
Razem: 440 kcal

Jeszcze raz, nie wiem już po raz który w tym tygodniu, chciałabym Was przeprosić za moją pół obecność. Jestem z Wami i czytam Wasze posty. Totalny brak czasu nie pozwala mi na więcej. Ten dzień zleciał mi jak pstryknięcie palcami. Zostało mi już tylko jutro a czeka na mnie fizyka, lektura z polskiego, wypracowanie do napisania, matematyka i masa prac domowych. Obiecuję, że jutro do Was wpadnę na dłużej.



5 komentarzy:

  1. zazdrosze ci, że jeszcze rośniesz :) ja już stoję w miejscu XD
    bardzo lubię ywojego bloga, jest taki inny ...

    http://kate-diaary.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogę C oddać z dziesięć centymetrów:D Ile chcesz? :D Mi wzrost zawsze przeszkadzał, od zawsze byłam żyrafką :D
    A widzisz jak ja żegnałam się z ludźmi z wymiany to wyłam jak głupia. Łatwo się wzruszam, a byliśmy najpierw my u nich, a później oni u nas. Ponad 2 tygodnie razem przez 24 h. Naprawdę się przez ten czas zbliżyliśmy się do siebie. Szkoda, że później nie było praktycznie zero odzewu, nie licząc listu czy kilku wiadomości na fb. Ale było minęło. Zostały fantastyczne wspomnienia:)
    Miłej niedzieli ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja dopiero zaczynam. Mam nadzieje ze mi sie uda <3
    Aktualna waa-sześćdziesiąt sześć
    I cel- sześćdziesiąt <3

    Zapraszam do mnie.
    Trzymaj się chudo kochana :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O widzisz kochana, teraz widzę, że masz realne szanse zostania modelką w przyszłości, jeszcze tylko kilka drobniutkich centymetrów ;)
    Ciekawa jestem co ci naopowiadała o tym koleżanka, ale oczywiście jak nie chcesz to nie mów ;)
    Czas dla siebie ; o Też tak kiedyś muszę zrobić i się zrelaksować.
    Bilanse i tak masz piękne, więc stosowanie senesu wcale nie jest ci do szczęścia potrzebne.
    Chudości ! *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. I tak idzie ci świetnie.

    OdpowiedzUsuń